Neurofizjologia smutku. Jak smuci się nasz mózg?

Jak nasz mózg przeżywa smutek?

W życiu każdego człowieka pojawiają się dwa podstawowe dążenia: poszukiwanie tego co, miłe i przyjemne oraz unikanie tego co dla nas nieprzyjemne.

W idealnym świecie nie byłoby takiej potrzeby - doświadczalibyśmy tylko tych przyjemnych rzeczy. Jedyne emocje, które by nam wówczas towarzyszyły to radość, szczęście, miłość, zadowolenie…

Na pewno nie odczuwalibyśmy tam smutku, zmartwienia czy nostalgii. Te emocje w ogóle się do niczego nie przydaje. Utrudniają życie, przytłaczają, podcinają skrzydła. Sprawiają, że nie możemy cieszyć się tym, co zwykle daje nam radość. Zazwyczaj mamy ochotę wtedy zaszyć się gdzieś w ciemnym kącie. Czy tak destrukcyjna, paskudna emocja może w ogóle być nam do czegoś potrzebna?

Czym tak naprawdę jest smutek?

Na te pytanie, nie ma jednej odpowiedzi ponieważ dla każdego smutek jest czymś innym. Niemniej jednak trudno jest znaleźć definicję tego uczucia. Dużo łatwiej opisać charakterystyczne dla niego tzw. mikroekspresje, czyli pojawiające się automatycznie reakcje mimiczne trwające bardzo krótko, bo przez zaledwie ok. 50 ms. Charakterystyczne dla tych reakcji są opuszczone górne powieki i kąciki ust, lekko uniesiona górna warga i wewnętrzne kąciki brwi oraz nieco wysunięta do przodu dolna szczęka. Niezależnie od regionu świata, w którym żyjemy czy od kultury, w której się wychowaliśmy, taki wyraz twarzy zawsze właściwie zinterpretujemy. Jest to możliwe dlatego, że smutek jest jedną z tzw. emocji podstawowych. Ich odczuwanie, tak samo jak towarzyszące im wyrazy twarzy, jest wrodzone. Nawet osoby niewidome od urodzenia reagują na nie taką samą mimiką, a przecież nie mogły nauczyć się tego obserwując swoich rodziców czy otoczenia.

Tak więc – smutek jest jedną z emocji towarzyszących nam od pierwszych chwil naszego życia. Można powiedzieć, że stanowi rodzaj emocjonalnego bólu, który pojawia się w odpowiedzi na stratę. Nie musi to być konieczność pożegnania na zawsze ukochanej osoby. Tak samo, choć może z mniejszym natężeniem, reagujemy na utratę czegokolwiek, co przedstawiało dla nas jakąś wartość. Może to być praca lub stanowisko, mieszkanie, ulubiony przedmiot. Smutek wywołują też zawiedzione nadzieje, a nawet konieczność zmiany naszych planów. Zanim jednak uczucie to się pojawi, doświadczamy czegoś zupełnie innego – złości. Motywuje nas ona, aby podejmować próby odzyskania tego, co utraciliśmy. Dopiero gdy nie przynoszą one efektu, przychodzi swego rodzaju rozprężenie. Przestajemy się starać i powoli godzimy się z tym, że strata jest nieodwracalna. Jednocześnie próbujemy opracować plan, jak uchronić się przed podobnymi doświadczeniami w przyszłości. Może to trwać kilka minut, godzin, a nawet kilka tygodni – smutek to emocja, którą odczuwa się najdłużej.

Jak smuci się nasz mózg?

Większość badań dotyczących aktywności mózgu podczas przeżywania smutku skupia się na depresji. Znaczna część spośród pozostałych przeprowadzana jest z udziałem osób, u których uczucie to jest wywoływane poprzez przypominanie sobie przygnębiających doświadczeń lub oglądanie smutnych filmów czy zdjęć. Stosunkowo niewiele jest więc publikacji dotyczących osób, które faktycznie w czasie badania spontanicznie przeżywają smutek.

Mimo to naukowcom udało się zidentyfikować obszary mózgu, których aktywność jest większa w przypadku smutku niż przy odczuwaniu innych emocji. Należy do nich zakręt obręczy, który związany jest z pamięcią emocjonalną i odczuwaniem bólu – stąd zapewne bierze się swoiste podobieństwo tych dwóch uczuć. Jego pobudzenie może też skutkować skłonnością do wycofania i izolacji społecznej, dlatego też smutne osoby są zwykle mniej towarzyskie. Inną częścią układu limbicznego, która też jest wówczas bardziej aktywna, jest wyspa, biorąca udział w interpretacji sygnałów z organizmu i łączenia ich z emocjami. Ona też wpływa na podejmowanie przez nas decyzji pod wpływem tych ostatnich. Zaobserwowano również, że nadaktywne są niektóre regiony móżdżku, mogące odgrywać rolę w ekspresji emocji. Zmienia się również aktywność obszarów związanych z układem nagrody, zlokalizowanych m.in. w korze przedczołowej czy jądrach podstawy. tDCS to nowoczesna metoda leczenia depresji i lęku, która polega przezczaszkowej stymulacji prądem stałym, To skuteczne rozwiązanie dla osób borykających się z:

- depresją

- dysleksją

- zaburzeniami poznawczymi

- zaburzeniami lękowymi

- zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi

- trudnościami w nauce

Pojawienie się smutku wiąże się również ze zmianami w wytwarzaniu neuroprzekaźników. Obniża się zwłaszcza poziom serotoniny, która zapewnia dobre samopoczucie, i noradrenaliny, promującej działanie. Zmniejsza się również – szczególnie w obrębie zakrętu obręczy – wydzielanie endogennych opioidów, w tym endorfin. Ich poziom podnosi się m.in. przy odczuwaniu przywiązania, zatem ich mniejsza ilość sprawia, że odczuwamy tęsknotę za utraconym obiektem. Jest ona tym bardziej dotkliwa, że zmniejsza się neuroprzekaźnictwo dopaminergiczne, także w układzie nagrody. Reakcje te przypominają uczucie głodu pojawiające się u osób uzależnionych od narkotyków. Poziom dopaminy wzrasta w odpowiedzi na sygnały związane z utratą bliskiej osoby czy straconym przedmiotem, być może więc dlatego tak chętnie wówczas pogrążamy się we wspomnieniach. Podobnie rzecz ma się z poziomem oksytocyny, nazywanej niekiedy hormonem przywiązania. Wydziela się ona, szczególnie u kobiet, podczas dotykania, przytulania lub po prostu przebywania z ukochaną osobą. Po jej utracie poziom tego związku obniża się, co potęguję uczucie tęsknoty i smutku. Wobec tych wszystkich zależności i reakcji jakie obserwujemy, ze wszech miar słuszne wydaje się powiedzenie, że doceniamy coś lub kogoś dopiero, gdy to/go stracimy.

Smutek, chandra czy depresja?

Te trzy określenia w języku potocznym często używane są zamiennie. A niesłusznie. Smutek jest emocją, natomiast dwie pozostałe nazwy dotyczą pewnych utrzymujących się przez dłuższy czas stanów emocjonalnych. Utożsamianie ich ze sobą często przynosi duże szkody, zwłaszcza osobom rzeczywiście chorującym na depresję.

O chandrze możemy mówić, kiedy uczucie smutku trwa od kilku godzin do – maksymalnie – kilku dni. Zazwyczaj możemy też łatwo zidentyfikować wydarzenia lub okoliczności będące jej przyczyną. Mimo, że jesteśmy przygnębieni, wciąż potrafimy zachować pewien dystans i mamy świadomość, że taki stan nie będzie trwał wiecznie. Towarzyszy nam przekonanie, że zamęczające nas obecnie trudności miną, wszystko się poukłada, a życie wróci do normy. Nastrój w chandrze mamy wprawdzie obniżony, ale właściwie nie zmienia się sposób, w jaki reagujemy na bodźce ze środowiska. Łatwo odwrócić naszą uwagę i rozweselić nas np. poprzez rozmowę, spotkanie towarzyskie czy aktywność, którą lubimy. Kiedy sytuacja będąca powodem chandry (przejściowa trudna sytuacja, przemęczenie, przeziębienie) mija, przechodzi też chandra, a nasze samopoczucie wraca do normy.

Depresja to znacznie trudniejszy temat. Przede wszystkim jest ona poważną chorobą, której nie należy bagatelizować. Może trwać wiele tygodni lub miesięcy. Poza silnym pogorszeniem nastroju często towarzyszy jej tzw. obniżony napęd psychoruchowy, czyli brak energii fizycznej i psychicznej, motywacji do działania, spowolnienie myślenia, osłabienie koncentracji i obojętność na bodźce z otoczenia. Oprócz smutku, pojawiają się też inne emocje i objawy: lęk, poczucie winy, bezradność, niskie poczucie własnej wartości, myśli samobójcze, bezsenność lub nadmierna senność, utrata apetytu, izolacja społeczna, dolegliwości bólowe oraz anhedonia, czyli niezdolność do odczuwania radości. Tracimy poczucie dystansu i zaczynamy wierzyć, że “depresyjna” rzeczywistość jest jedyną, która istnieje, nie widzimy możliwości poprawy swojego stanu. Nie da się też, w odróżnieniu od chandry, zidentyfikować okoliczności, które mogłyby być przyczyną tak silnej reakcji. Niekiedy jednak wcześniej mogły pojawiać się poważne zaburzenia nastroju.

Gdyby porównywać chandrę i depresję do znanych infekcji, pierwsza z nich byłaby zwykłym przeziębieniem – uciążliwym, ale właściwie niegroźnym, z którym można poradzić sobie za pomocą domowych metod i które w większości przypadków nie powinno skutkować powikłaniami. Druga natomiast byłaby grypą lub zapaleniem płuc – objawy wprawdzie mogą nieco przypominać mniej groźną chorobę, ale w tym przypadku leczenie wymaga zaangażowania specjalisty, a już na pewno nie można jej bagatelizować i liczyć na to, że sama przejdzie.

Jak działa mózg w depresji?

Zmiany, które zachodzą w mózgu w przebiegu depresji przypominają to, co dzieje się podczas odczuwania smutku, jednak są o wiele silniejsze. Badania obrazujące aktywność mózgu wykazały wzrost aktywności szczególnie w obszarach związanych właśnie z tą emocją, a więc należących do układu limbicznego: w wyspie, zakręcie obręczy i ciele migdałowatym. Jednocześnie obserwowane jest obniżenie aktywności w strukturach takich jak kora przedczołowa, płaty skroniowe i jądro ogoniaste, które wchodzi w skład układu nagrody, a więc bierze udział w odczuwaniu przyjemności.

Temu wszystkiemu towarzyszy spadek wydzielania neuroprzekaźników: serotoniny, noradrenaliny, dopaminy i kwasu gamma-aminomasłowego (GABA). Serotonina odpowiada za odczuwanie wewnętrznego komfortu. Wraz z dopaminą nazywane są hormonami szczęścia, ponieważ ich właściwy poziom warunkuje dobre samopoczucie. Dopamina i noradrenalina są niezbędne dla właściwego poziomu energii i motywacji do działania, umożliwiają także koncentrację uwagi. GABA natomiast pozwala radzić sobie ze stresem i obniża stany lękowe. Razem z serotoniną bierze zaś udział w regulacji snu oraz ułatwia relaksowanie się. To właśnie na aktywności neuroprzekaźników opiera się podstawa farmakologicznego leczenia depresji.

Czy smutek może być dobry?

Smutek to bardzo nieprzyjemna sprawa. Nie tylko chwilowo “wyłącza” naszą zdolność do cieszenia się życiem, ale też potrafi wykluczyć nas z życia towarzyskiego i generalnie zepsuć nam dzień. A kiedy jest go za dużo, możemy doświadczyć poważnego uszczerbku na zdrowiu. Czy zatem tak destrukcyjna emocja jest nam potrzebna? Można zaryzykować stwierdzenie, że skoro jako gatunek przetrwaliśmy tak długo smucąc się, to prawdopodobnie z istnienia tego uczucia czerpiemy jakieś korzyści. W końcu w większości przypadków ewolucja nie zachowuje tego, co miałoby przeszkadzać nam w przetrwaniu. Jaki zatem pożytek mamy z naszego smutku?

Przede wszystkim dzięki niemu oszczędzamy energię. Kiedy coś lub kogoś tracimy, staramy się jak tylko możemy, żeby temu zapobiec. Niekiedy jednak nasze wysiłki, jakie by nie były, po prostu nie przynoszą oczekiwanych efektów. Wówczas obniżenie motywacji działa na naszą korzyść. Przestajemy bowiem zużywać energię na coś, co nie ma szans powodzenia. Możemy zacząć przyzwyczajać się do życia bez utraconej osoby lub innej ważnej rzeczy. W tym czasie przychodzą myśli, które stanowią swoiste plany na przyszłość które mają pozwolić nam uniknąć znalezienia się ponownie w podobnej sytuacji.

Jak radzić sobie ze smutkiem?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w naszej kulturze niezbyt mile widziane są emocje, które w jakikolwiek sposób działają na nas hamująco i demotywująco. Należą do nich właśnie smutek, ale też np. strach. Powinniśmy bowiem być zawsze pełni energii i radośni, między innymi dlatego, żeby nie wpływać negatywnie na nasze otoczenie.

Tymczasem smutku nie da się tak po prostu przeskoczyć ani zepchnąć gdzieś w kąt naszej głowy, żeby zająć się nim, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment. Trzeba przeżyć go właśnie wtedy, kiedy się pojawia. Sposobów na to jest wiele, śmiało można powiedzieć, że tyle, ile ludzi na świecie. Na pewno jednak należy dokładnie przyjrzeć się temu uczuciu. Dotarcie do jego przyczyny pomoże nam odpowiedzieć sobie na pytanie czego w danym momencie potrzebujemy, co mogłoby nam pomóc. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje nam się, że właściwie smucimy się bez powodu, na pewno tak nie jest – analiza naszych własnych uczuć i myśli pozwoli nam odnaleźć przyczynę obecnego stanu rzeczy. A kiedy uda nam się określić swoje potrzeby i je zaspokoić, to przytłaczające uczucie powinno minąć.

Zgodnie ze starym powiedzeniem – radość dzielona z przyjacielem dwukrotnie rośnie, a smutek dwukrotnie maleje. To bardzo ważne, aby w okresie, gdy czujemy się gorzej nie izolować się od otoczenia. Rozmowy, wspólna aktywność czy po prostu przebywanie w towarzystwie pomogą nam dojść do siebie.

Tutaj znajdziesz wiedzę na temat terapii Biofeedback

Najnowsze aktualności

PREMIERA: Nowe plansze reaktywne do treningu biofeedback

Więcej

Bezpłatny webinar: Biofeedback w fizjoterapii 16 maja 2024

Więcej

Bezpłatny webinar: Elektrostymulacja mięśni w leczeniu bólu – 25 kwietnia 2024r.

Więcej

Aktywna Tablica 2024

Więcej

Aktualności